środa, 29 sierpnia 2012

Ketchup


3kg pomidorów

włoszczyzna (marchewki, pietruszka, seler z nacią)

cebula

kilka ząbków czosnku

po kilka ziarek ziela angielskiego i pieprzu

listek bobkowy

chilli ( w moim wypadku szt.1 bo hoduje na oknie papryczki z Tajlandii piekielnie ostre i 1 wystarczy)

1/2szkl. octu

3/4 szkl. cukru

 Trzeba mieć solidne pokłady cierpliwości żeby zrobić ketchup w domu. 3 dni mi zajęło odparowanie go do  pożądanej konsystencji a chlapie to to jak lawa bulgocąc aż pod sufit więć do czasu produkcji doliczam jeszcze 1 dzień na sprzątanie
ALE WARTO BYŁO!!
wyszło 25 butelek (z 20kg) płynu nieporównywalnie lepszego od najdroższych nawet jego kupnych imienników




Mało tego taki ketchup to nie tylko ketchup....można go użyć jako zaprawy do zup i sosów....szalenie wszechstronne danie bazowe

środa, 22 sierpnia 2012

RÓŻNOŚCI....

ajajjjjjaj...ale mam zaległości


Działo się działo...długo mnie tu nie było. Długo mnie w ogóle w necie nie było.... ruter dwa tygodnie po przedłużeniu umowy padł :( prawo Marfiego.... ale po negocjacjach, namowach i perswazjach znów jest ze mną a ja z Wami :)



Działo się...a co się działo??.... Gości był pełen dom całe lato, ja i ch karmiłam jak szalona, kuchnia szła pełną parą. W tym roku tak się ciekawie trafiło że miałam też kilku gości na różnych dietach... to zawsze ciekawe doświadczenie. Już bezglutenowcy wydawali się wyzwaniem... no obiad dla takiego to nie problem, ale już śniadania i desery i to przez tydzień... okazało się że to łatwizna...wszystko można:)....mąk są 1000 rodzajów więc i chleby, naleśniki, ciasta to nie problem....ale odwiedziła mnie też przesympatyczna rodzina górką nad bezglutenowość bez-nabiałowa i bez-cukrowa i niejedząca wieprzowiny!! Byłam przyznam bez bicia trochę przerażona. Pojechałam na zakupy do dostałam olśnienia jak wiele można mimo takich restrykcji....cukier zastąpiłam miodem i ksynolitem, mąki kukurydzianą i gryczaną, nabiał okazał się zbędny - śmietany są ryżowe, mleka kokosowe i sojowe, wieprzowina może i łatwo dostępna ale jadalnych zwierząt i roślin jest przecież więcej....ucztowaliśmy więc i było suuuuuper :)


W międzyczasie w temacie witraży tez się sporo działo


Ogrody rosły płodne
imprezy były huczne

Psy grzeczne

wtorek, 12 czerwca 2012

ruskie pierogi ...wiosenne

                                PIEROGI :)

Uwielbiam pierogi...wszystkie

na słono, na słodko, pieczone, gotowane, parowane, drożdżowe, klasyczne, zwariowane...wszystkie:)
To danie tak proste że zadziwia mnie kiedy słyszę że ktoś nie potrafi ich robić...
ciasto to jajo na każde 1 1/2 szkl mąki, szczypta soli i tyle gorącej wody żeby wyszło elastyczne i nie klejące ciasto.
Są tylko 2 tajemnice, sekrety pierogów idealnych....woda musi być gorąca...sparzy mąkę i pierogi będą delikatne ale zwięzłe...drugim sekretem jest pozwolić ciastu odpocząć..
i już...

prawda że proste
a farsz...to może być cokolwiek...od owoców, warzyw, kasz do mięsa...co kto lubi:)
u mnie dziś ruskie ale troszkę inaczej...
ziemniaki młode, bryndza, cebulka, czosnek, duuuużo pieprzu i koperek


wyszło pysznie:):)

niedziela, 10 czerwca 2012

białe kwiaty czarnego bzu

SYROP Z KWIATÓW CZARNEGO BZU


 to mój pierwszy raz więc trzymajcie kciuki

kwiatki zasypały mnie pyłkiem, za-perfumowały mi dom i wprawiły mnie w radosny nastrój :)

Sprawa z tym syropem teoretycznie prosta....kwiaty możliwie bez szypułek opchnęłam w słoju, poprzekładałam plastrami cytryny i zalałam syropem (1lwody na 1kg cukru), będę to macerować mieszając raz dziennie przez tydzień ...no może 10 dni a potem przecedzę i rozleję do butelek, zawekuję, wstawię do spiżarni i systematycznie spożyję aż do następnych zbiorów:)
taki już odcedzony syrop można zalać spirytusem i będzie z tego naleweczka ....może tak właśnie zrobię z jednym ze słojów:) zobaczymy

niedziela, 27 maja 2012

NALEWKA SOSNOWA DZIADKA ANTONIEGO


maj się kończy i to już ostatni dzwonek na nalewkę z młodych pędów sosny. Zabrałam dziewczyny na spacer i uzbierałam całe wiaderko młodziutkich, zieloniutkich pędów....najlepsze są takie naprawdę młode, nie dłuższe niż 10cm i jeszcze bez igieł. Sprawa jest bardzo prosta: trzeba je poukładać w wielkim słoju warstwami przesypanymi cukrem, trochę je przygnieść i zostawić w  ciepłym miejscu żeby puściły sok. Po kilku tygodniach kiedy cały cukier się rozpuści trzeba je dobrze odcisnąć żeby ani kropelka się nie zmarnowała i syrop zalać alkoholem...proporcje to kwestia  smaku. Z takim skarbem w barku żadna zima mi nie straszna. Ta nalewka jest nie tylko smaczna ale i zdrowa, dziadek Antoni podawał nam ją na kaszel i przeziębienia

teraz zostaje już tylko czekać cierpliwie:)

środa, 23 maja 2012

Dzień dobry...cześć i czołem


Na dobry początek trzy słowa o mnie...w tej chwili mieszkam na Kaszubach ( w tej chwili bo trochę tułacze mam życie i chyba jeszcze się poprzemieszczam ale to nie od razu ) i prowadzę tu dom gościnny i małą pizzerię. Uwielbiam gotować, przyjmować gości, karmić i uszczęśliwiać, bardzo lubię grzebać w ziemi więc mam też ogród, kocham wszystko co żywe więc towarzystwa dotrzymują mi dwa psy, trzy koty, stadko kur i różne stworzenia dochodzące, mam dwie prawe ręce -zawsze czymś zajęte :) wychodzi spod nich sporo rożnych tworów i to właśnie tymi tworami będę się tu z wami dzielić.....swoją codziennością i różnej maści przemyśleniami też :):)

O tam od góry patrząc to ja :) ja z Orionem...Orion to konik mojej kumpelki Majki, jest mały ale ma charakterek :):) bardzo go lubię i staram się w miarę regularnie na nim jeździć...ostatnio uczyłam się skakać przez przeszkody...hmmmm muszę jeszcze poćwiczyć ale śmiechu co niemiara i bez ćwiczenia:):)
Niżej Yellow i Chelsea...Yellow to pies ze snu- naprawdę ją sobie wyśniłam :) a Chelsea to pies mojego byłego ale że wolała mnie to została kiedy on odszedł....
Na koniec pokazałam Wam moje dzisiejsze twory....breloczki wykonane techniką tiffaniego :):)

Na razie to starczy...do zobaczenia:)